czwartek, 23 grudnia 2010

Świątecznie

Dziś zaczyna się sieczka na drogach wiec uważajcie na siebie. Lepiej się spóźnić godzinę niż zagwarantować swoim najbliższym smutną rocznicę na kolejne święta.

Nie zapomnijcie przygotować na wyjazd siebie czyli chociaż trochę odpocząć no i oczywiście samochodu. Podstawowe sprawy to wcześniej sobie zatankować do pełna, uzupełnić pod korek płyn od spryskiwacza, sprawdzić olej i płyn chłodzący, skontrolować ciśnienie w oponach ( w zapasowym kole również ) . Zajmie to jedynie kilkanaście minut a pozwoli na uniknięcie przykrych niespodzianek w najmniej oczekiwanych momentach.

Niby synoptycy nie zapowiadają opadów śniegu na najbliższe dni ale warto mieć w samochodzie saperkę, łańcuchy na koła i ze dwa koce gdyby trzeba było spędzić kilka godzin na zablokowanej Zakopiance.

Korzystając z okazji chciałbym życzyć wszystkim kierowcom bezpiecznych podróży, wyrozumiałości a także takiej samej ilości wyjazdów i powrotów.



P.S.

Zaglądajcie na SAABTURBO.PL , gdzie poruszamy wiele aspektów związanych z jazdą w zimowych warunkach.

Wesołych Świąt
M.K.

środa, 1 grudnia 2010

Przed nami śnieżyce...

...i ogarniająca mnie rozpacz na samą myśl o tym co mnie i wielu z nas spotka jutro na drogach.

Mając w pamięci poniedziałkowe wydarzenia zastanawiam się nad sposobem szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców.

Czego u nas uczą - a no właśnie tego żeby umieć zaparkować ...a i tak później samochody są zaparkowane w taki sposób, że ręce opadają. Przecież wiadomo, że na 3 miejscach najwygodniej parkuje się dwa auta.

Cały proces szkolenia i egzaminowania to jedna wielka farsa. Kurs ma za zadanie wyszkolić do zdania egzaminu a egzamin ma sprawdzić czy aby podczas parkowania przy tylnej osi nie zostało 5 a przy przedniej 7,5 do linii. Dlatego sprzyjająca nam ostatnio aura bezlitośnie ukazuje niedouczenie i brak wyobraźni.

Najgorsze jest jednak to, że 90 % kierowców patrzy najdalej na koniec swojego przedniego zderzaka i nie interesuje ich co się dzieje dużo przed, za i obok samochodu.

Nie oczekujmy, że będziemy mieć samych Hołowczyców ( gorące pozdrowienia :) ) za kierownicami ale .....właśnie, możemy sobie pisać a i tak jutro podczas zapowiadanych opadów śniegu spędzimy lepszą część naszego wolnego czasu za kierownicami nerwowo stukając palcami w kierownicę.

Ostatnie co chciałbym napisać to nic nie zastąpi treningu i nie mam na myśli jazdy wyczynowej pod okiem instruktora. Każdemu i to nawet temu, który uważa się za Hołka proponuję pojechać na pusty parking i potrenować kilka razy. Zobaczyć jak się zachowuje auto podczas skręcania i jednoczesnego mocnego przyspieszania, jak hamuje w zakręcie itd. Jednak zanim przejdziemy do tego to każdy musi się najpierw nauczyć kręcić kierownicą ( obiema rękami !!!! ) siedząc w prawidłowej pozycji. Najlepszym ćwiczeniem jest wzięcie między koła ( wzdłuż osi pojazdu ) prostej linii, ruszyć i pozwolić autu jechać bez gazu na pierwszym biegu. Ciekawe ilu z nas będzie w stanie skręcać do oporu na przemian to w lewo to w prawo bez przekraczania linii !!! ???

Zupełnie oddzielnym tematem są kierowcy samochodów ciężarowych błędnie nazywanych "tirami" ( TIR to stowarzyszenie a nie rodzaj pojazdu ). Kiedyś kierowca zawodowy to był "gość", którego wielu szanowało i mało tego dla wielu dzieciaków był idolem. Spytanie kiedyś dziecko czy nastolatek spytane o to kim chciałby zostać w przyszłości bez wahania odpowiadało: strażakiem,lekarzem , ...kierowcą. To se ne wrati więc nie ma co deliberować ale w obecnych czasach gdzie zdobycie uprawnień na "zawodowego" jest dużo łatwiej dostępne powoduje, że mamy na drogach debili, którzy nie wiedzą jak bezpiecznie poruszać się tymi niemałymi przecież składami. Czy ktoś pomyślałby, że tam gdzie nie da się wjechać samochodem osobowym nie dość, że wjedzie to jeszcze będzie próbował zawrócić samochód ciężarowy z naczepą ?! To jest tylko jeden przykład i absolutnie nie generalizuję i nie wrzucam wszystkich do jednego wora ale poziom wyszkolenia jest tragiczny.Dotyczy to oczywiście i kierowców samochodów osobowych a także ciężarowych.

Pozostaje nam tylko zdrowy rozsądek i oczy dookoła głowy.

Nie dajcie się zabić !

poniedziałek, 29 listopada 2010

Pada śnieg ....jest wesoło :)

Wreszcie jest o czym napisać :)

Dzisiejsze opady śniegu brutalnie odkryły przygotowanie i umiejętności naszych kierowców. Jak już wcześniej wspominałem spora część jeszcze na letnich oponach a kolejki w warsztatach na kilometry :). Żeby mi ktoś zaraz nie zarzucił, że kiedyś nie było zimówek i się jeździło - tak było ale opony były całosezonowe !!! Obecne opony są w większości letnie czyli jak sama nazwa wskazuje śniegu ...co najmniej nie lubią.

Samochody w większości odśnieżone na zasadzie niezbędnego minimum czyli wizjery w przedniej i w bocznych szybach. Reszta czyli światła, maski, dachy, itd. oklejone totalnie. Policja dzisiaj miałaby żniwo bo przecież za coś takiego należy się mandat.

Co do umiejętności to chyba wszystko było oczywiste. Nawet nie średnia a maksymalna prędkość na pustej drodze oscylowała w granicach 25 km/h :/. Szaleństwo i porażka w jednym.

Narzekaniom na służby końca nie było ale nie pomyśli jeden z drugim, że pług czy solarka nie jest w stanie funkcjonować prawidłowo stojąc w korkach ! Mam nadzieję, że chłopaki intensywnie przepracują noc i rano przywitają nasz w miarę czarne drogi ....bo już nie zniosę wypychania ...sierot :)

niedziela, 28 listopada 2010

To nie śnieg jest dzisiejszym tematem

Miałem nadzieję, że wydarzy się tyle "ciekawostek" iż zabraknie mi czasu na pisanie a tu niespodzianka. Mimo sporych opadów śniegu nie warto o tym napisać bo moją dzisiejszą uwagę przykuł ..... potencjalny morderca, który wsiadł za kierownicę mając około 4 promile !!!!!!!!!!!

To aż niewiarygodne ale taki typ powinien do końca roku czyścić publiczne kible własną szczoteczką do zębów a transmisja na żywo powinna być na TVN24.

Andrzejkowy rajdowiec na bańce

czwartek, 25 listopada 2010

Rondo w 9 dni ..... może być niezły absurd

Mimo, że tytuł jest jednoznaczny to z racji tego iż są to moje bardzo bliskie rejony kibicuję drogowcom z całego serca. Jeżdżę przez to skrzyżowanie codziennie minimum raz i rzeczywiście jest bardzo niebezpieczne.

Rondo w 9 dni...rekord ?

Ciekawy jestem czy po oddaniu okaże się jak zwykle, że należy zrobić jakieś rury (bliskie okolice tego skrzyżowania nie mają kanalizacji), może położyć przewody a może.....no cóż - pomysłów nie będę specjalistom podsuwał ...niech się sami wykażą.

Drogowcy jak zwykle mają gest....

Nie pisałem jeszcze o fantazji naszych drogowców ale znalazłem doskonały przykład bezmyślności i marnowania wspólnych jakby nie było funduszy.

Świeżo wyremontowana i otwarta z wielką pompą ulica Francuska już idzie pod nóż. Powód - źle przygotowane i wykonane odwodnienie ulicy.

Nowa Francuska pod nóż

Nie powiem co mnie trafia by musiałbym sam się ocenzurować :). Przypomina mi się wiele przypadków, gdy świeżo wyremontowane drogi są niszczone bo ..... trzeba wymienić rury.
Z jednej strony może to oznaczać, że żyjemy w bogatym mieście skoro nas stać na taką rozpustę ale... tak naprawdę za takie akcje powinien być sąd.

środa, 24 listopada 2010

Mimo, że film przedstawia wyczyny naszych przyjaciół zza wschodniej granicy to nie mogę się oprzeć wrażeniu iż nasze ulice nie różnią się niczym .... no może tylko ilością pasów w jedną stronę :))

Zachęcam do obejrzenia :)

Jazda bez trzymanki w czystej postaci

Piesi ..........

Z uwagą obejrzałem materiał na TVN Warszawa dotyczący tego co się dzieje na wiadukcie na ul.Hynka. Jakoś mnie to nie dziwi bo lenistwo większość z nas traktuje jako swoją zaletę.

Link do reportażu na tvnwarszawa.pl -> TVN WARSZAWA


Zaraz jeszcze zaczną się petycje, strajki i blokady bo trzeba się 2 minuty przejść. Najbliższe przejście dla pieszych jest na dole wiaduktu więc c.a. 30 metrów. Są światła i jest bezpiecznie ale po co ...... :/. Przejść dla pieszych jest i tak mnóstwo a każde kolejne niestety powoduje zmniejszenie płynności ruchu.

Doskonałym przykładem jest przejście w miejsce kładki na ul.Płowieckiej przy zbiegu z Traktem Lubelskim. Ponieważ jest podobno problem z gruntami po rozebraniu do remontu ówczesnej kładki nowej nie postawiono a zastosowano .....światła i przejście dla pieszych. Niestety owe światła skutecznie korkują rano wjazd a popołudniu wyjazd w kierunku Lublina. Rano korek stoi od Starej Miłosnej a popołudniu od Trasy Siekierkowskiej. Niby nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby nie to, że dosłownie 30 metrów od przejścia jest druga kładka, która nie dalej jak miesiąc temu została oddana po gruntownej przebudowie! Zlikwidować przejście i przenieść o kilkadziesiąt metrów dwa przystanki autobusowe bo piesi na tym nie ucierpią a zyskają kierowcy w ilości kilkudziesięciu tysięcy dziennie.

Zima już za progiem - zacznie się :)

Dawno nic nie pisałem ale jako, że wszyscy czujemy już na plecach mroźne powiewy najwyższa pora wziąć się do roboty.

Synoptycy straszą nas rychłym nadejściem zimy więc znowu zacznie się jazda bez trzymanki na drogach. Nieprzygotowane samochody, zaparowane szyby, letnie opony :).

Właśnie w sprawie opon zimowych mam małą refleksję ponieważ podejrzewam iż na "mieście" wygląda to tak samo jak u mnie w firmie. Od dwóch miesięcy co tydzień przypominamy naszym klientom/użytkownikom o zmianie opon. Jak do tej pory wymiany nastąpiły w około 75 % samochodów - a co z resztą ? Przecież czekają na pierwszy śnieg ! Niech spadnie to się zacznie. Kolejki w warsztatach, brak opon zimowych na rynku i pretensje do całego świata tylko nie do siebie :).

Nie ma co bo i tak aura w tym sezonie dała nam dużą dawkę luzu. Drogowcy przygotowani więc ..... niech pada !

Zimo - możesz przyjść bo nie jesteś nam groźna.

Wszystkim życzę bezpiecznych i komfortowych podróży w fajnych ciekawych warunkach i jak najmniej kretynów za kółkiem wokół siebie. A jak już jakiegoś zobaczycie to zróbcie mu zdjęcie i wyślijcie do mnie. Pojeździmy sobie :))))))

piątek, 30 kwietnia 2010

Wielka Pardubicka czyli majówka 2010

Dzisiaj zaczął się wyścig. Jeden wielki wyścig. Rowery na dachu, siaty na tylnej półce i wio na Mazury albo do rodziny. Ludziom puszczają nerwy. Byłem dziś świadkiem jak Pan na stacji benzynowej zrobił awanturę , że do jego butli w nieco wysłużonym Polonezie weszło 29 l gazu a powinno wejść nie więcej niż 28 :-). Mało do rękoczynów nie doszło i interwencji Policji. Strasznie śmiać mi się chciało ale jak już zaczęła się tworzyć zbyt długa kolejka nie wytrzymałem i rozgoniłem towarzycho. Jak odjeżdżał to rzuciłem okiem na tablice .... i wszystko jasne :-)

Jedno co mnie cieszy to to , że choć przez te kilka dni a dokładnie do poniedziałku wieczorem po mojej kochanej Warszawie będzie się jeździło lekko , miło i przyjemnie :-).

I tego Wam również życzę.
Cześć

wtorek, 23 lutego 2010

Mistrz bezmyślności tygodnia

Sami popatrzcie. Egoizm i brak wyobraźni ....

"http://www.tvnwarszawa.pl/-1,1644629,0,,zle_zaparkowany_samochod_zablokowal_tramwaje,wiadomosc.html"

Dodatkowo powinien mieć sprawę w sądzie za utrudnianie życia i pracy innym.
Nie płacić mandatu tylko prace społeczne. Sprzątać pozostałości po śniegu w odblaskowej koszulce z napisem : Jestem drogowym idiotą !

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Pogoda weryfikuje słabe jedostki

Dzisiejsza pogoda nader sprawnie zweryfikowała stan samochodów. Co mijany parking to kilka sztuk z machami do góry i albo ratowanie się za pomocą sąsiada i kabli rozruchowych albo telefon przy uchu i próba dodzwonienia się na jakikolwiek assistance. Nie ma zmiłuj. Słabe akumulatory , mało paliwa w zbiorniku to podstawowe grzechy przy tak niskich temperaturach. A wystarczyło wyjść wczoraj wieczorem i przejechać się na stację i zatankować pod korek. Akumulator by się podładował i nie było by problemu z wilgocią w zbiorniku , która nie ma siły zamarznąć musi przy - 20 stopniach. Będzie nauczka.

Kolejna rzecz to sposób w jaki ludzie skrobią szyby. Może nie dokładnie sposób a efekt finalny. Jak można jechać samochodem , który ma tylko na przedniej szybie oskrobany szron na polu nie większym niż paczka papierosów. Co bardziej "inteligentni" dodatkowo jeszcze takie placki wyskrobali sobie na bocznych szybach aby tylko coś w lusterkach widzieć. A potem wielkie zdziwienie , że dużo wypadków. Przecież tak nie da się jeździć.

Już o takich co zamarznięte od środka szyby mają a sami w czapach , rękawicach wełnianych , opatuleni szalikami jeżdżą i wydaje im się , że panują nad samochodem ...pisać mi się nie chce.

Zawsze jest jakieś wytłumaczenie. A tak naprawdę to przecież już niedługo wiosna ( aut. moja totalna ironia ) i wszystko wróci do normy.

Pozdrawiam i życzę aby Wasz punkt obserwowania drogi nie kończył się na masce własnego samochodu.

wtorek, 12 stycznia 2010

Koszmary kierowców by Sznajder

Jak widać nie tylko ja mam ochotę coś powiedzieć i napisać na temat tego co się dzieje na drogach. Poniżej przedstawiam kilka spostrzeżeń mojego znajomego z SAABTURBO.PL

Miłej lektury.
_____________________________________________________________________________________

Z czego słyną polskie drogi? Czego w polskich drogach jest najwięcej? Studzienki i załatane dziury.
Studzienki. Wykracza poza moją zdolność pojmowania rzeczywistości fakt istnienia w jezdni gigantycznej ilości wszelkiej maści studzienek. Czy to ciepłownicze, czy telekomunikacyjne, czy wodociągowe – wszystkie one dumnie zdobią nawierzchnie w polskich miastach. Czasami dochodzę do wniosku, że musi być zachowany jakiś tajemny wzór na studzienkokilometr. O ile nie dziwi mnie bardzo taka sytuacja na wąskich miejskich uliczkach, o tyle na dwu lub trzypasmówkach, z szerokimi pasami zieleni nie potrafię sobie wytłumaczyć konieczności montowania studzienek wprost w nawierzchni. Ale skoro muszą być, niech będą, tyle tylko, że dziwnym zrządzeniem losu, bo o celowe działanie nikogo nie podejrzewam, wszystkie te urozmaicenia nawierzchni są zamontowane dokładnie tam, gdzie pojawiają się koła samochodów. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że studzienki zawsze osadzane są na cegłach, który to materiał, jak powszechnie wiadomo, jest odporny na wszelkie naciski, mamy zaplanowane i precyzyjnie zrealizowane kołochwyty. Domyślam się, że przesunięcie tychże wątpliwych ozdób tak, by były między kołami, stanowi dla projektantów ulic swego rodzaju wyzwanie, któremu nie są w stanie sprostać. Podobnie jak korzystanie z poziomnicy czy zwykłej łaty, by empirycznie sprawdzić stopień zadziurawienia nawierzchni. Nawet nowej.
A teraz dziury. Czy ktoś z Was zastanawiał się, dlaczego łaty na dziurach w jezdni są wystające? Odpowiedź jest prosta: po pierwsze po to, by kierowcy wiedzieli, gdzie była dziura. Drugi cel jest równie oczywisty: po to, by kierowcy wiedzieli, że dziura została załatana. Jeśli połączymy studzienki wraz z dziurołatami powstaje nam doskonały tor przeszkód, na którym to każdy dbający o swoje auto może do woli trenować jazdę slalomem. I bynajmniej nie chodzi o slalom gigant, lecz o slalom specjalny.
I teraz czas na podsumowanie: układ, o którym swego czasu głośno mówiono i szukano wszędzie jest i ma się doskonale. To tajemny związek projektantów dróg, łataczy i naprawiaczy nawierzchni oraz zakładów zajmujących się geometrią podwozia i wymianą elementów zawieszenia.

Ciekawe tylko, dlaczego na zachodzie Europy (i północy) tych studzienek nie ma aż tyle, a łat na dziurawych asfaltach nie czuć?

Al. Krakowska, wieczór, 1 dzień świąt. Trzy pasy. Ul. Krakowska na wysokości Okęcia. Na prawym i środkowym w miarę dziarsko jadą samochody, a na lewym…
Nissan Micra. Za kierownicą kobieton o posturze barbamamy, na fotelu pasażera usypiający dziadek (może umierał?), z tyłu jeszcze napakowane bagaże. Jest piekielnie zimno (jakieś +11C) więc pasażerstwo okutane i oberetowane (to barbamama) i szyby szczelnie zamknięte. Efekt taki, że poza przednią szybą, subtelnie wycieraną łapskiem barbamamy, reszta wygląda tak, jakby były zmatowione. No i grzeje dziarsko barbamama lewym pasem, jakby ten lewy pas lekarz pierwszego kontaktu zapisał na receptę, lub przysługiwał jej ten lewy pas z tytułu zasług wszelakich, nie widząc nic, co wokół się dzieje i miejscami dochodząc do zawrotnej prędkości 50 km/h (mimo, że można tam nieco szybciej). Jak cham wcielony mignąłem światłami, próbując zwrócić uwagę kierowniczki, że i inne pasy są na Krakowskiej. Barbamama dostrzegła jakoś moje starania, bo włączyła na chwilę lewy kierunkowskaz oznajmiając, że niebawem będzie opuszczała ten pas i tę ulicę, więc jadę za nią dalej, łudząc się w naiwności swej, że zaraz Nissanik zjedzie faktycznie w lewo. I oto stał się cud: Micra prowadzona przez barbamamę rzeczywiście skręca w lewo. W ul. Bitwy Warszawskiej, a więc już po 8 kilometrach. I również na lewy pas.

Ciasno, duży ruch, więcej niż jeden pas w jednym kierunku, dojeżdżasz do skrzyżowania, pali się czerwone światło. Na prawym betoniarka z leniwie kręcącą się gruszką, za nią autobus, wiekowy dostawczak i nauka jazdy. Na lewym dwa samochody osobowe. Za kim staniesz? Za tym, kto szybciej ruszy, czyli za osobówkami. Zapala się zielone światło i obydwa auta osobowe stojące przed Tobą włączają lewy kierunkowskaz. Patrzysz jak w chmurze czarnego dymu majestatycznie oddala się betoniarka, za nią autobus wlokąc za sobą swoja przegubową część, dostawczak oznajmiając wszem i wobec niebieskim dymem, że lata świetności ma dawno za sobą oraz podwójnym kangurem naprzód wyrywa nauka jazdy. A Ty stoisz bezsilnie i zastanawiasz się, czy ci dwaj przed Tobą mają nabyty czy dziedziczny debet intelektualny…
Ale bywa inaczej. Ta sama sytuacja, z tym że nikt przed Tobą nie skręca. Zapala się zielone. Kierowca w betoniarce i zarzucił pełny ogień na tłoki, co owocuje przyspieszeniem do 60km/h w około 2 godziny oraz rykiem silnika, ale to nie szkodzi, gdyż ci dwaj przed Tobą najwyraźniej mają resztki paliwa, bo ruszają w ich mniemaniu ekologicznie. Jak to wygląda? Jedynka, odrobinka gazu i .. taś, taś… bo może się uda zaoszczędzić 0,00004 litra na 100km. Drugi się zagadał korzystając z zestawu słuchawkowego marki „PDUR” (czyli Przyciągnięte Do Ucha Ramię) i już dostrzegł, że poprzednik, dochodząc do 15 km/h, opuszcza skrzyżowanie usiłując dognać znikający punkt, który do niedawna jawił się stojącą obok betoniarką. Pośpiesznie wrzuca jedynkę, telefon wypadł z zestawu PDUR, auto zgasło. Nerwówka. Jest telefon w zestawie PDUR, jedynka, auto nie jedzie. No tak, silnik zgasł. Próba uruchomienia i … zapala się żółte.
Spokojnie czujesz, że kierownik przed Tobą działa jak kawa. Również podnosi ciśnienie.

A jutro koszmarem będzie zaparkowanie samochodu na chodniku. Po pierwsze dozorcy przy odśnieżaniu chodnika zawsze spychają śnieg do ulicy (lub na ulicę) zamiast na trawnik, po drugie pługi śnieżne całe błoto pośniegowe i śnieg również zgarniają do prawego krawężnika. Jeśłi to wszystko lekko zamarznie, to wjazd w taką zamarzniętą przeszkodę może nadwerężyć przedni spojlerek.

niedziela, 10 stycznia 2010

Wesoła pogoda :)

Dzisiaj było wesoło.

Najpierw zamarzający deszcz:




a później delikatne opady śniegu. Tu akurat ulica Kajki :)



Ciągle bardzo mocno pada więc jutro będzie ciekawie.

sobota, 9 stycznia 2010

Niemożliwe czyli zima w styczniu = kataklizm na drogach :)))

Tak sobie przeglądam strony z newsami , oglądam wiadomości i śmiać mi się chce.
Pierwszym i podstawowym tematem jest atak zimy. No niemożliwe .... w styczniu śnieg ... przecież nikt się nie mógł na to przygotować :) Z jednej strony to może pocieszające bo oznacza , że nic złego w kraju się nie dzieje i nie mają o czym pisać ani mówić.

Wracając do tematu dróg i kierowców. Z jednej strony jestem przerażony tym co się dzieje ale z drugiej bardzo się ciesze. Po pierwsze patrzę na te sieroty , które nauczone na kursach jazdy parkowania nie potrafią się odnaleźć w takich warunkach , które umówmy się nie są ekstremalne. Kiedyś nie było zimówek , ABS , TCS i innych bajerów , które mają na celu nic innego jak poprawianie tylko błędów niedouczonych kierowców. Nie było i co ? Jeździło się po całym kraju , po Warszawie i nikt nie płakał , nie pisał , nie marudził. Ludzie teraz są w takim szoku , że zachowują się niebezpiecznie. Pal licho jak sobie coś zrobią ( czego im oczywiście nie życzę ) ale sam po sobie wiem , że może być nieciekawie.

Przypomina mi się moja sytuacja , która na szczęście skończyła się szczęśliwie dla mojej rodziny ( żona była wtedy w 7 miesiącu ciąży ). Parę lat temu wracaliśmy z wigilii i już pod samym domem na ośnieżonej drodze zawodnik jadący z przeciwka nie trafił w drogę. Trafił mnie w lewy przód i bok co spowodowało , że odbiło mnie w prawo i prawym bokiem ściąłem latarnię , tylnym lewym kołem wyrwałem studzienkę a to w późniejszym efekcie spowodowało , że przewróciło mnie na bok i takie tam. Całe szczęście , że po pierwsze jechałem Saab-em 9000 czyli bezpiecznym autem a po drugie , że udało mi się trochę odbić i wyhamować co spowodowało , że to oni uderzyli we mnie a nie ja pełnym impetem w ich bok. Aż mnie ciarki przechodzą jak pomyślę , że mógłbym w nich wjechać bo jechali małą Toyotą. Wracając do sprawy sprawcą okazał się niedzielny kierowca a na dodatek inwalida. Okazało się , że wydawało mu się , że coś leży na drodze , chciał ominąć , wpadł w poślizg i ...bum. Mój samochód poszedł na żyletki. Z całego auta został jeden cały element .... trójkątna szybka z tylnych lewych drzwi :(((

No ale cóż. Sytuacje się zdarzają różne ale najciekawsze w tym jest to , że mieliśmy jechać w pierwszy dzień świąt w trasę i żona powiedziała mi , że boi się tego , że mimo moich umiejętności i myślenia za kierownicą nie uda się uciec od głupoty , braku myślenia innych itd. Wykrakała :)

Wracając do tego się dzieje aktualnie to najbardziej denerwuje mnie narzekanie na drogowców. Na ich zasypianie i zaskoczenie. Nic bardziej mylnego. Konkretna sytuacja. Warszawa , poniedziałek około 17:00 , pada śnieg. Wszyscy płaczą i krzyczą , że się nie da przejechać bo nie odśnieżone i nie posolone. Zgadzam się ale .... No właśnie ! Jak pługi mają jeździć w korkach i sypać sól ??!! Jest to technicznie nie wykonalne. Więc zanik któryś z przyjezdnych znawców zacznie się wymądrzać to niech się najpierw zastanowi dwa razy a potem jeszcze trzeci raz. Nie umiesz , nie wiesz , nie znasz się to hop do komunikacji miejskiej a jak jedziesz do domu to do PKS-u !!!! Dla wszystkich będzie tak lepiej.

Kolejną sprawą jest panika. Leży śnieg i wszyscy jadą 20 km/h. O zgrozo .... przecież po tym można jechać spokojnie minimum pięćdziesiątką tylko trzeba zostawić większy odstęp. Da się i naprawdę nikomu nic się nie stanie. No ale czego tu oczekiwać. Większość z nas kierowców patrzy nie dalej niż na metr przed maskę swojego samochodu to czego tu oczekiwać.

Takie mnie dzisiaj refleksje naszły i musiałem się tym podzielić. Szkoda gadać. Zima jest zawsze zimą a śnieg jest zawsze taki sam. Niestety przybywa samochodów wyposażonych w tępe , ślepo wierzące w swoje umiejętności lub panicznie się bojące łączniki pomiędzy fotelem a kierownicą.

Na sam koniec mam apel. Skorzystaj ze śniegu i jedź na mały lub większy plac , parking lub mało uczęszczaną ulicę. Poznaj jak zachowuje się Twój samochód. Rozpędzaj się i hamuj. Skręcaj , hamuj , wymuś na aucie poślizg i zobacz co się z nim dzieje.
To działa i będziesz czuć się pewniej za kierownicą w każdych warunkach. Tylko pamiętaj , że to ma sens jak siedzisz wyprostowany , trzymasz obie ręce na kierownicy i masz odśnieżone porządnie auto :))) bo jazda górą lodową bez widoczności nic nie da a może narobić tylko problemów.

Pozdrawiam

piątek, 8 stycznia 2010

Save Saab Convoy w Warszawie. Just do it! - 17.01.2010 Warszawa



Wszystkich chętnych zapraszam do akcji , która odbędzie się
17 stycznia w Warszawie.
Wstępny start parking Torwar godzina 12:00


JEŻELI JESTEŚ POSIADACZEM LUB UŻYTKOWNIKIEM SAAB-A TO NIE MOŻE CIĘ Z NAMI ZABRAKNĄĆ !!!